
Najwięcej mitów dotyczących dbania o skórę dotyczy toników czy też lotionów. Tradycyjne spojrzenie na ten kosmetyk powoduje, że staje się on bardzo nieaktualny, niepasujący do współczesnej rutyny pielęgnacji twarzy, zamknięty gdzieś pomiędzy starym „myj, tonizuj, nawilż”.
Jestem absolutnie na tak w kwestii tonizowania skóry. Toników używam jak garderoby, dobierając je do aktualnej kondycji cery. Utarło się, że lotion jest drugim krokiem oczyszczania skóry, co jest oczywiście bzdurą. Uważa się też, że napina skórę (stąd też i nazwa – tonizowanie znaczy napinanie), ale jest to działanie tyleż przestarzałe, co szkodliwe. Co właściwie te toniki robią dobrego? Dlaczego są nam potrzebne?
Najpierw obalmy mity:
Tonik usuwa pozostałości po demakijażu – jeśli twój produkt do demakijażu nie robi tego skutecznie, to potrzebujesz innego – skutecznego produktu.
Tonik zamyka pory – wiemy już, że pory to nie drzwi. Efekt pozornego zamykania porów powoduje zawarty w tradycyjnych recepturach lotionów alkohol. Składnik ten drażni ścianki porów powodując ich przejściowe „puchnięcie” (to stanowczo za duże słowo dla małego pora, ale najlepiej obrazuje tą reakcję) i pozorne zmniejszenie gruczołu. Alkohol pobudza również gruczoły łojowe, wywołując łojotok.
Jeśli miałabym porównać tonik do czegoś „życiowego”, porównałabym go do masła. Można zrobić kanapkę z szynki i chleba, ale ileż smaczniejsza jest z dodatkiem masła właśnie. Masła, które wszystko pięknie łączy. Spójrzmy zatem na lotiony w innym świetle.
Toniki powinny:
Balansować pH – po oczyszczaniu skóry (szczególnie jeśli użyjemy pieniącego kosmetyku, którego używać nie powinniśmy!) jej pH ulega podwyższeniu. Jesteśmy wtedy jak chodzące płytki Petriego – bakterie nas kochają. Tonik ma przywracać lekko kwaśny odczyn skórze, która właściwie może zrobić to sama, ale zajmie jej to aż pół godziny. W tym samym czasie w odruchu obronnym naprodukuje sebum w takiej ilości, jakiej nie życzyłby sobie nawet mieszkaniec koła podbiegunowego.
Złuszczać – eksfoliacja lotionem z dodatkiem kwasów, na tym etapie pielęgnacji cery jest najskuteczniejsza. Bez pocierania, skrobania i podrażniania ziarnistymi peelingami.
Nawilżać – dobry tonik ma w składzie humektanty – substancje przyciągające wodę z otoczenia i zatrzymujące ją w górnych warstwach skóry. I nie mam tu na myśli wody w spreju, która paradoksalnie odwadnia. Nasza skóra sama w sobie nie ma zdolności absorbowania wody. Zawodowi pływacy wyglądaliby wtedy jak zawodnicy sumo, a żeńska część świata straciła wspaniałą okazję do nacieszenia oczu. W składzie szukajcie Urea, Hyaluronic acid, Glycerin, Glycol.
Polepszać wchłanianie – w tym wypadku możesz zaoszczędzić sporo pieniędzy. Z mojego doświadczenia wynika, że kremu i serum potrzebuję o połowę mniej, kiedy używam tonika.